~~ Perspektywa Patrici ~~
Kulka z kartki uderzyła pod raz drugi o śmietnik. Ale jak to mówią, do trzech razy sztuka. Wyrwałam kolejną kartkę z zeszytu, zgniotłam ją dokładnie i już wycelowałam..
- Panno Williamson, mogę w czymś Ci pomóc? - Sweet patrzył na mnie. Jego mina mówiła, żebym przestała to robić.
- Mógłbym Pan wyrzucić Millera ze szkoły - uśmiechnęłam się do Niego i rzuciłam papierem - TAK! Udało się! Widział to pan?
- Patricio! - usłyszałam za sobą głos Eddiego.
- Proszę się natychmiast zająć lekcją! - warknął dyrektor i znowu zaczął coś tłumaczyć.
Zabrałam Lilly zeszyć z pod nosa i zaczęłam przepisywać dzisiejsze notatki. Cały temat, który zapisałam znajduje się teraz w koszu. A postanowiłam zrobisz wszystko, by tylko nie ulegnąć i nie odwrócić się do Eddiego, który cały czas powtarzał moje imię szeptem, z nadzieja,że spojrzę na niego.
I udało mu się. Uległam i spojrzałam za siebie.
- Czego?- warknełam.
- Przepraszam. Bardzo, bardzo Cię przepraszam. Pomyśl co by było, gdyby Victor - tu przyciszył głos - znalazł by ten list?
- Grzebaliście w moich rzeczach! - krzyknełam. Zupełnie niepotrzebnie. W klasie zapadła cisza. W dodatku każdy się na mnie patrzał. To i tak nie pobije czerwonej ze złości twarzy dyrektora.
- Patricio! - krzyknął jeszcze głośniej niż ja. Po moim ciele przeszły ciarki - zostajesz po szkole! A teraz przypomnij całej klasie trzy podstawowe wyższe kwasy karboksylowe, ich równania reakcji spalania i zastosowania!
- Kwas palmitynowy, stearynowy i ..- i już wtedy wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Jednak udało mi się to zaliczyć to na tróję z dobrym plusem.
Po lekcjach zostałam tylko ja i ku mojemu szczęściu Jerome. Przynajmniej miałam okazję porozmawiać z kimś, kogo znam od dziecka. Dziś nie siedzieliśmy bezczynnie gapiąc się całą godzinę na planszę z układem okresowym pierwiastków. Oby dwoje podpaliśmy Sweetowi, więc musieliśmy posprzątać salę chemiczną.
Rozmawialiśmy cały czas. Clark opowiedział mi o wszystkim co miało miejsce przed moim przyjściem do internatu. Słyszałam to już raz ale z innej perspektywy. Opowiedział mi również o swojej miłości - Marze, dziewczynie którą znałam tylko kilka dni. Dziewczynie, która będzie moją współlokatorką lada moment.
Oczywiście nie obeszło się bez opowiedzenia co działo się u mnie, o mojej wiecznej spinie z rodzicami "Nic nowego'' zaśmiał się.
- Tęskniałam za tobą - przyznałam w końcu.
- Ja za tobą też.
Gdy derektor przyszedł, sprawdził dokładnie wszystkie zakamarki, wszystkie probówki, dał nam nie krótkie ale nie długie kazanie i zwolnił nas do Anubisa.
- Wyjątkowo cicho dziś - zauważył Jerome.
Zjedliśmy obiad, który przygotowała nam Trudy. Pozostali uczniowie zjedli szybciej i właśnie teraz powinni siedzieć w salonie. Zawsze tak było.
Jedząc wciąż rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak nienormalni. Cały czas.
Gdy już posprzątaliśmy i pozmywaliśmy naczynia, wróciliśmy do swoich pokoi.
Otworzyłam drzwi i głośno westchnełam. "Wyjątkowo cicho dziś" usłyszałam głos Clarka w głowie. A dlaczego? Cała Sibuna stała w moim pokoju. Już chciałam zatrzsnąć drzwi przed sobą i iść stąd jak najdalej. Ale tego nie zrobiłam tylko powiedziałam:
- Co tym razem chcecie wsiąść ode mnie bez pozwolenia? Kto wam w ogóle pozwolił wejść do mojego pokoju!?
- Chcieliśmy wszyscy....
Więcej nie słyszałam. Poczułam jak najgorszy ból, jaki kiedy kolwiek miałam rozlewa się wewnętrznie zaczynając do kostek u nóg i palców u rąk kącząc u serca. W tym momęcie chciałabym sobie je wyrwać. Nie wiem czy krzyczałam. Zobaczyłam jeszcze tylko taki wielki błysk przed oczami jakby ktoś robił zdjęcie z fleshem a potem ciemność.
Nie wiem ile byłam w tym transie. Kiedy się już powoli zaczełam widzieć wszystkie kontury po ból nie było śladu. Jedynie ręka mnie bolała. Znak.
Rozejrzałam się po pomieszczenie. Wszyscy stali w tym samym miejscu tylko ja jakby bliżej. Kiedy wykonałam te kilka kroków? Ale zaraz... Coś nie pasowało jeszcze... Ich miny nie były już smutne z powodu skruchy tylko... przestraszone.. Patrzyli na mnie jakby widzieli ducha a nie mnie.
- Co się - powiedziałam barwie i zrobiłam krok w stronę Niny. Zdziwiłam się, gdy ona raptownie się cofneła a Fabian stanął przed nią jakby chciał ją obronić. To śmieszne. Obronić? Przede mą? - stało? - dokończyłam prawie szeptem. I znów ogarneła mnie ciemność ale tym razem poczułam jak upadam na ziemię.
- Panno Williamson, mogę w czymś Ci pomóc? - Sweet patrzył na mnie. Jego mina mówiła, żebym przestała to robić.
- Mógłbym Pan wyrzucić Millera ze szkoły - uśmiechnęłam się do Niego i rzuciłam papierem - TAK! Udało się! Widział to pan?
- Patricio! - usłyszałam za sobą głos Eddiego.
- Proszę się natychmiast zająć lekcją! - warknął dyrektor i znowu zaczął coś tłumaczyć.
Zabrałam Lilly zeszyć z pod nosa i zaczęłam przepisywać dzisiejsze notatki. Cały temat, który zapisałam znajduje się teraz w koszu. A postanowiłam zrobisz wszystko, by tylko nie ulegnąć i nie odwrócić się do Eddiego, który cały czas powtarzał moje imię szeptem, z nadzieja,że spojrzę na niego.
I udało mu się. Uległam i spojrzałam za siebie.
- Czego?- warknełam.
- Przepraszam. Bardzo, bardzo Cię przepraszam. Pomyśl co by było, gdyby Victor - tu przyciszył głos - znalazł by ten list?
- Grzebaliście w moich rzeczach! - krzyknełam. Zupełnie niepotrzebnie. W klasie zapadła cisza. W dodatku każdy się na mnie patrzał. To i tak nie pobije czerwonej ze złości twarzy dyrektora.
- Patricio! - krzyknął jeszcze głośniej niż ja. Po moim ciele przeszły ciarki - zostajesz po szkole! A teraz przypomnij całej klasie trzy podstawowe wyższe kwasy karboksylowe, ich równania reakcji spalania i zastosowania!
- Kwas palmitynowy, stearynowy i ..- i już wtedy wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Jednak udało mi się to zaliczyć to na tróję z dobrym plusem.
Po lekcjach zostałam tylko ja i ku mojemu szczęściu Jerome. Przynajmniej miałam okazję porozmawiać z kimś, kogo znam od dziecka. Dziś nie siedzieliśmy bezczynnie gapiąc się całą godzinę na planszę z układem okresowym pierwiastków. Oby dwoje podpaliśmy Sweetowi, więc musieliśmy posprzątać salę chemiczną.
Rozmawialiśmy cały czas. Clark opowiedział mi o wszystkim co miało miejsce przed moim przyjściem do internatu. Słyszałam to już raz ale z innej perspektywy. Opowiedział mi również o swojej miłości - Marze, dziewczynie którą znałam tylko kilka dni. Dziewczynie, która będzie moją współlokatorką lada moment.
Oczywiście nie obeszło się bez opowiedzenia co działo się u mnie, o mojej wiecznej spinie z rodzicami "Nic nowego'' zaśmiał się.
- Tęskniałam za tobą - przyznałam w końcu.
- Ja za tobą też.
Gdy derektor przyszedł, sprawdził dokładnie wszystkie zakamarki, wszystkie probówki, dał nam nie krótkie ale nie długie kazanie i zwolnił nas do Anubisa.
- Wyjątkowo cicho dziś - zauważył Jerome.
Zjedliśmy obiad, który przygotowała nam Trudy. Pozostali uczniowie zjedli szybciej i właśnie teraz powinni siedzieć w salonie. Zawsze tak było.
Jedząc wciąż rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak nienormalni. Cały czas.
Gdy już posprzątaliśmy i pozmywaliśmy naczynia, wróciliśmy do swoich pokoi.
Otworzyłam drzwi i głośno westchnełam. "Wyjątkowo cicho dziś" usłyszałam głos Clarka w głowie. A dlaczego? Cała Sibuna stała w moim pokoju. Już chciałam zatrzsnąć drzwi przed sobą i iść stąd jak najdalej. Ale tego nie zrobiłam tylko powiedziałam:
- Co tym razem chcecie wsiąść ode mnie bez pozwolenia? Kto wam w ogóle pozwolił wejść do mojego pokoju!?
- Chcieliśmy wszyscy....
Więcej nie słyszałam. Poczułam jak najgorszy ból, jaki kiedy kolwiek miałam rozlewa się wewnętrznie zaczynając do kostek u nóg i palców u rąk kącząc u serca. W tym momęcie chciałabym sobie je wyrwać. Nie wiem czy krzyczałam. Zobaczyłam jeszcze tylko taki wielki błysk przed oczami jakby ktoś robił zdjęcie z fleshem a potem ciemność.
Nie wiem ile byłam w tym transie. Kiedy się już powoli zaczełam widzieć wszystkie kontury po ból nie było śladu. Jedynie ręka mnie bolała. Znak.
Rozejrzałam się po pomieszczenie. Wszyscy stali w tym samym miejscu tylko ja jakby bliżej. Kiedy wykonałam te kilka kroków? Ale zaraz... Coś nie pasowało jeszcze... Ich miny nie były już smutne z powodu skruchy tylko... przestraszone.. Patrzyli na mnie jakby widzieli ducha a nie mnie.
- Co się - powiedziałam barwie i zrobiłam krok w stronę Niny. Zdziwiłam się, gdy ona raptownie się cofneła a Fabian stanął przed nią jakby chciał ją obronić. To śmieszne. Obronić? Przede mą? - stało? - dokończyłam prawie szeptem. I znów ogarneła mnie ciemność ale tym razem poczułam jak upadam na ziemię.
°°°°°°°°°°°°
Mężczyzna powalił na ziemię kolejny regał z książkami. I kolejny. I kolejny.
- Gdzie! To! Jest!? - warknął złośliwie odwracając się do ciemnowłosej dziewczyny chowającej się na krętymi schodami.
Spojrzał na nią swoimi zimnymi, niebieskimi oczami. Wiedziała, że jest niebezpieczny. Gdy tylko go zobaczyła wiedziała, że do miłych nie należy. Ale on obiecał jej pomóc. Oczywiście, skłamała. Wyznała mu, że to ona ma mały problem z bogiem. Najbardziej w świecie chciała pomóc Patrici. Obiecała, że razem zdołają zrzucić z niej klątwę.
- Nie mam pojęcia - załgała dziewczyna i jeszcze bardziej schowała się za schodami.
Gdy Pat wiedziała, że ona tu jest. W bibliotece. Chciałaby ją zobaczyć i przeprosić. Za to wszystko. Bo.. jakoś nie sądziła, że wyjdzie z tego cało.
Spojrzała na jej prześladowce. O nie. Zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko.
- On coś mówił o .. Tutenchamonie - starała się grać na zwłokę - Patricia, ona...
- Patricia? - uniósł prawą brew ku górze - jeszcze jedna nieznośna dziewczyna?
Wyciągnął notatnik z kurtki i zakreślił coś kilka razy.
Czyżby imię jej przyjaciółki? Skąd by ją znał?
Uśmiechnął się szyderczo i złapał nastolatkę za rękę.
- Rufusie! - usłyszeli potężny głos przy drzwiach - puść ją!
Tak. To była jej jedyna szansa.
W chwili, gdy Zeno odwrócił się by spojrzeć, kto do niego powiedział dziewczyna wyrwała swoją rękę z jego uścisku i zwaliła na niego jakieś pudła, które były wypełnione książkami. Dało się usłyszeć głośny krzyk Złego Charakteru, gdy przewrócił się na ziemie i trzask desek.
- Tato.. - dziewczyna zalana łzami wbiegła w objęcia swojego taty.
- Śpieszcie się - ponaglił ich.. Sweet?
Co on tu robi?
Odwróciła głowę w stronę Rufusa lecz ktoś go zasłaniał. Czekaj, to Victor!?
- Musimy uciekać - szepnął jej do ucha Fryderick.
I puścili się biegiem.
Gdy dobiegli do czarnego mercedesa, dziewczyna zawahała się przed wejściem do samochodu.
- Gdzie! To! Jest!? - warknął złośliwie odwracając się do ciemnowłosej dziewczyny chowającej się na krętymi schodami.
Spojrzał na nią swoimi zimnymi, niebieskimi oczami. Wiedziała, że jest niebezpieczny. Gdy tylko go zobaczyła wiedziała, że do miłych nie należy. Ale on obiecał jej pomóc. Oczywiście, skłamała. Wyznała mu, że to ona ma mały problem z bogiem. Najbardziej w świecie chciała pomóc Patrici. Obiecała, że razem zdołają zrzucić z niej klątwę.
- Nie mam pojęcia - załgała dziewczyna i jeszcze bardziej schowała się za schodami.
Gdy Pat wiedziała, że ona tu jest. W bibliotece. Chciałaby ją zobaczyć i przeprosić. Za to wszystko. Bo.. jakoś nie sądziła, że wyjdzie z tego cało.
Spojrzała na jej prześladowce. O nie. Zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko.
- On coś mówił o .. Tutenchamonie - starała się grać na zwłokę - Patricia, ona...
- Patricia? - uniósł prawą brew ku górze - jeszcze jedna nieznośna dziewczyna?
Wyciągnął notatnik z kurtki i zakreślił coś kilka razy.
Czyżby imię jej przyjaciółki? Skąd by ją znał?
Uśmiechnął się szyderczo i złapał nastolatkę za rękę.
- Rufusie! - usłyszeli potężny głos przy drzwiach - puść ją!
Tak. To była jej jedyna szansa.
W chwili, gdy Zeno odwrócił się by spojrzeć, kto do niego powiedział dziewczyna wyrwała swoją rękę z jego uścisku i zwaliła na niego jakieś pudła, które były wypełnione książkami. Dało się usłyszeć głośny krzyk Złego Charakteru, gdy przewrócił się na ziemie i trzask desek.
- Tato.. - dziewczyna zalana łzami wbiegła w objęcia swojego taty.
- Śpieszcie się - ponaglił ich.. Sweet?
Co on tu robi?
Odwróciła głowę w stronę Rufusa lecz ktoś go zasłaniał. Czekaj, to Victor!?
- Musimy uciekać - szepnął jej do ucha Fryderick.
I puścili się biegiem.
Gdy dobiegli do czarnego mercedesa, dziewczyna zawahała się przed wejściem do samochodu.
Musi znaleźć Patricię!
- Joy! Co ty do diaska wyrabiasz!?
Odwróciła się i spojrzała na panoramę szkoły. Już chciała uciec ale...
- Joy! Wsiadaj do samochodu, nim Rufus się ocknie!
Ale nie. Wsiadła, zatrzasnęła drzwi za sobą i odjechali. Gdyby ona chociaż wiedziała gdzie....
Witajcie!
Przybywa po dość długiej przerwie, z dość ( no przepraszam) krótkim rozdziałem. Ale nie wiedziałam o czym napisać w drugiej części a nie chciałam wrócić do wątku Patricii.;c
Zapraszam Was również na mojego drugiego BLOGA o Peddie, gdzie również dodałam rozdział :)
Chochliczek
Witajcie!
Przybywa po dość długiej przerwie, z dość ( no przepraszam) krótkim rozdziałem. Ale nie wiedziałam o czym napisać w drugiej części a nie chciałam wrócić do wątku Patricii.;c
Zapraszam Was również na mojego drugiego BLOGA o Peddie, gdzie również dodałam rozdział :)
Chochliczek
O kochanie wreszcie dodałaś.. Nie szkodzi że krótki ważne że jest i mam nadzieję że następny będzie szybciej niż ten :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny zresztą jak zawsze słonko :*
Pozdrawiam, kocham cię i życzę ci weny <3
P.S. Tu Patricia Williamson :*:*:*
Świetny rozdział, genialnie piszesz!
OdpowiedzUsuńWeny w pisaniu!
http://time-for-uss.blogspot.com/
Super !!! Czekam na next !!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://sylwka31-tda.blogspot.com/2014/05/rozdzia-9.html
UsuńJeeej rozdzialik :)
OdpowiedzUsuńboooooski <3
czekam na kolejny :*
Panna Martin
Super czekam na next fajanie że Wróciłaś
OdpowiedzUsuńJuz dawno nie pisalas na tym i tym drugim blogu mam nadzieje ze czesciej bedziesz pisac peddie forever ♥
OdpowiedzUsuńOna powiedziała :. lubisz mnie?' ' | On powiedział "nie". | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała. | Znowu powiedział "nie". | Zapytała wiec jeszcze raz: | " Jestem w twoim sercu?" | Powiedział "nie". | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie". | Smutne -pomyślała i odeszła. | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię, | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna, | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu, | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą, | tylko umarłbym z tęsknoty." | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że | Cię kocha. | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy | telefonie albo w szkole. | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat. | Jutro rano ktoś Cię pokocha. | Stanie się to równo o 12.00. | Będzie to ktoś znajomy. | Wyzna Ci miłość o 16.00 |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam
OdpowiedzUsuń