środa, 25 września 2013

Rozdział 13

~~ Perspektywa Eddiego ~~

Wbiegliśmy do szkoły równo z dzwonkiem. Gdybyśmy nie chowali się przed Victorem, zapewne byliśmy by szybciej. Ale z drugiej strony to nie dowiedziałem by się o dacie urodzenia Joy. To czysty przypadek, że ona i Nina urodziła się tego samego dnia, tego samego miesiąca o 7 ? Czy może jakieś przeznaczenia.
 Przed klasą chemiczną zderzyłem się z Wybraną i oboje polecieliśmy na ziemię.
- Przepraszam- powiedzieliśmy jednocześnie i zaśmialiśmy się.
Fabian pomógł swojej dziewczynie wstać.
- Aa, Eddie. Sweet przyszedł do nas na lekcji. Szukał Ciebie.
- Później do niego pójdę. Nino musimy zrobić zebranie Sibuny teraz.
- Coś się stało?- zmartwiła się.
 - Mam pewne informacje- spojrzałem na Gadułę.
Spojrzała zorientowana na mnie. Nie powiedziałem jej o co chodzi.
- Idę po Amber i Alfiego. Pewnie są już w sali historycznej- powiedziała szybko Nina- czekajcie w auli. Zaraz będziemy- i zniknęła za zakrętem.
- Pójdę z Niną- Fabian pomknął za Martin.
Znów zostałem sam z Patricią. W lesie o mało co bym jej nie pocałował. Było by to trochę nienormalne, bo znamy się dopiero niecałe trzy tygodnie. Nigdy nie wierzyłem, że można się tak szybko zakochać. Choć sam nie wiem czy to do końca miłość. Co ja mówię! To na pewno nie miłość!
- Eddie, masz mi w tym momencie powiedzieć co jest grane!- podniosła głos Patricia przypominając mi o swoim istnieniu.
- Dowiesz się wszystkiego zaraz - ruszyliśmy w stronę auli, czyli tak jakby szkolnego salonu. Miejsca siedzące były zajęte więc usiadaliśmy na scenie, obok pianina. Kilka sekund potem dosiadali się do nas zdyszani Alfie, Fabian, Amber i Nina. Nie czekałem na wstępne słowa : " Coś się stało?'' '' Czemu mamy zebranie?'' '' Eddie?''
- Joy urodziła się tego samego dnia i godziny co ty Nino- spojrzałem na przyjaciółkę.
- Urodziłaś się 7 lipca?- dopytała się Patricia.
Martin kiwnęła głową.
- Myślisz, że ona też jest Wybraną?
- Absolutnie nie- do rozmowy przyłączył się Fabian- na świecie istnieje tylko jedna Wybrana i jeden Ozyrion.
- Stowarzyszenie Victora myśli, że ona jest Naznaczoną- również Alfie postanowił pokazać swoje mądrości. - Ahh, a są jakieś dobre wiadomości?- Amber nerwowo odgarnęła swoje blond włosy do tyłu. Członkowie Sibuny spojrzeli po sobie.
- Chyba jednak jest- uśmiechnęła się Nina- za dwie lekcje inicjacja Patrici.
Mnie tam takie coś wcale nie kręci. Najbardziej to wszystko lubi Amber, założycielka klubu. Wymyśliła to wszystko. Patricia spojrzała się na nią krzywo. Jej się to też nie uśmiecha. Ale, ktoś, kto dochodzi do Sibuny musi przejść inicjację.
- Muszę się już zbierać. Trzeba jeszcze spisać zadanie domowe z historii od Mary - powiedziała Williamson.
- A ja natomiast z chęcią spisze od Ciebie. Fabian mi wczoraj nie chciał dać. - spojrzałem z wyrzutem na przyjaciela.
Wstałem i podałem Patrici rękę, aby pomóc jej wstać.
- Edison, Edison, szukałem Cię- do auli wleciał mój starszy - nowa miłość?- zapytał spoglądając na Patricie, która stało obok mnie. Dopiero teraz zdaliśmy sobie sprawę, że wciąż trzymamy się za ręce. Puściliśmy się raptownie przy czym uderzyłem swoją dłoń o bransoletkę Pat.
 - Eemm, no ja ten... Miałam iść do Mary, więc.. Pa Eddie.  Panie Sweet- kiwnęła głową.
- Tato, my nie jesteśmy razem- mówiąc to zeskoczyłem ze sceny- co chciałeś?

~~ Perspektywa Patrici ~~

- Nie zdążyłeś spisać, leszczu - powiedziałam jak Eddie równo z dzwonkiem wszedł do klasy.
 - Oj tam- dosiadł się obok mnie.
- Nie powiedziałam, że jest wolne. Chciałam dziś usiąść z Sally.
- Trudno. Dziewczyna będzie musiała usiąść z kimś innym.
Wyciągnął na ławkę podręcznik o raz kilku kartkowy zeszyt.
- Dzień dobry klaso- do klasy weszła nauczycielka - zapraszam na niezapowiedzianą karkówkę. Usłyszeliśmy jęk zażenowania od mojej klasy.
- Świetnie- mruknęłam- gdybym siedziała z Sally, to bym miała od kogo ściągać.
- Panno Williamson! Chciała by coś powiedzieć całej klasie? - zaczepiła mnie nauczycielka.
- Nie.- odpowiedziałam i przysunęłam do siebie kartkę z pytaniami.
Dwie następne lekcje minęły bardzo szybko. Na tej przerwie miałam przejść inicjację. Nim się spostrzegłam byłam ciągnięta przez Amber do lasu. Przy wypalonym drzewie stali już wszyscy
 - Jesteśmy - uśmiechnęła się szeroko Millington.
 - To zaczynamy - powiedziała tym razem Nina - Amber, wrzuć rzecz Patrici do ognia. Ty- zwróciła się do mnie - powtarzaj za mną.
 Pokiwałam głową.
- Ja Patricia Williamson, przysięgam chronić Tajemnic Domu Anubisa. I wspierać innych członków : Fabiana Ruttera, Eddiego Millera, Amber Millington, Alfiego Lewis'a i Ninę Martin.
Powtórzyłam wszystko dokładnie.
- Od teraz jesteś prawnym członkiem naszego klubu- pisnęła Amber i wleciała we mnie. Czy tu są takie zwyczaje? Nie lubię się przytulać.
- Tu się zawsze spotykamy w czasie zajęci. Wieczorami spotkania w moim i Eddiego pokoju- wytłumaczył mi Fabian- zbierajmy się już.
Chłopacy zgasili ogień w którym spaliła się moja karta z piosenkami.
- W końcu jesteś z nami- podszedł do mnie Eddie- cieszysz się?
 - Dasz radę wyciągnąć dziś przed kolacją Victora z gabinetu?
- Jeżeli to sprawy Sibuny to idę z tobą.
- Niee. Tylko chcę odzyskać ... swój długopis! Tak, zabrał mi. - skłamałam.
- Mogę Ci dać swój.
- To jest mój szczęśliwy długopis i muszę go mieć- kitowałam dalej.
Naprawdę to chcę poszukać jakiegoś numera telefonu do Joy czy coś. Eddie stanął przede mną i uniemożliwił mi jaki kol wiek ruch.
- A tak naprawdę o co chodzi?- zapytał.
W sumie to mogłam się skumać, że nie wcisnę mu tego kitu.
- Spóźnimy się na lekcje- chciałam go wyminąć. Jednak znów mi to uniemożliwił.
Chcę iść pogrzebać w rzeczach Victora sama. Nie chcę wciągać ich jeszcze do poszukiwać Joy. To jest jedynie moja sprawa.
- Nie ufasz mi?
- Ufam.
- To czemu nie powiesz mi prawdy?
Zawahałam się. Skoro chce pomóc to niech mu będzie ale żeby potem nie gadał.
- Chodzi o Joy.
Wytłumaczyłam mu swój plan.
- I myślisz, że on ma tam potrzebne informacje? - pytał dalej.
- To on porwał Joy. Ma wszystko czego ja potrzebuję. Na pewno.
- Ej Pat, nie martw się- przytulił mnie. Kolejny. Co oni z tym mają? Ale ten uścisk Eddiego jest taki przyjemniejszy. Miły.
- A teraz serio, chodźmy na lekcję bo się spóźnimy. Dziś już sobie odpuściliśmy jedną lekcję. Nie sądzisz, że już starczy?
Wyrwałam się z pod ramion Eddiego. Uśmiechnęliśmy się przelotnie do siebie i szybkim krokiem poszliśmy do szkoły. Zdążyliśmy w samą porę.
Na tej lekcji miałam siedzieć z moją współlokatorką, Lilly. Dzielimy razem pokój a praktycznie nigdy z nią nie rozmawiam. To kolejny typ kujonicy. Siedzi z książkami w nosi cały dzień. A jak nie przy wkuwaniu to w domu Mut. W tym internacie mieszka jej przyjaciółka, Hannah. Jej włosy przypominają mój odcień, tyle że więcej tam czerwieni. Chodzi również z nami do klasy.
- Cześć- przywitała się, gdy usiadłam obok niej.
- Cześć- odpowiedziałam, nawet nie patrząc w jej stronę.
- Przenoszę się do domu Mut- oznajmiła mi - ktoś się tam zwalnia. Nie będziesz musiała już ze mną mieszkać. A ja wciąż nie rozumiem dlaczego mnie nie lubisz? Zrobiłam coś źle?
- Nie nie lubię. Po prostu mam takie przesądzenia do ludzi. Pojawiłaś się w nieodpowiednim momencie i tyle.
- Miło wiedzieć- uśmiechnęła się.

Po skończonych zajęciach, wracałam do domu z Lilly. Zaoferowałam się aby jej pomóc się pakować. Wszystko lepsze od nudy. W sumie to z jednej strony cieszyłam się, że wyprowadza się z Anubisa, ale z drugiej już nie. Bo znów będę sama w pokoju. Ahh, czemu tu nie ma Joy?
- Wpakuj te wszystkie książki do kratonu, okej?
Postawiłam szaro brązowy karton na pustym już biurku i zaczęłam wkładać do niego książki z półki.
 Obecna w pokoju była również Hannah. Po pół godzinnym pakowaniu wyszliśmy w końcu z pokoju.
Wszystkie trzy poszliśmy na obiad. Usiadłyśmy do stołu jako ostatnie.
- Hej, Trudy już wiadomo, kto przyjdzie na miejsce Lilly? - zapytał Eddie.
- Mieszkała już tu kiedyś- powiedziała szyfrem starsza kobieta.
- KT?
- Nie, Eddie. Mara. Po trzech tygodniach uznała, że jednak najlepiej uczyć się tu- wytłumaczyła.
- Na pewno nie za tą nauką- powiedział Alfie z pełną buzią jedzenia- za twoimi pysznościami, Kochana Trudy.
Też bym za tym żarełkiem tęskniła. Jest pyszne. Trudy gotuje lepiej niż moja mama.
Mama... ja bym raczej jej tak nie nazywała. A Piper, nie nazwałaby swoją siostrą. Tak trudno opisać co do nich czuję. Bo sama nie wiem czy w ogóle jakaś więź pomiędzy nami jest. Moja rodzina mnie skrzywdziła i mam ich dosyć.
Moja rodzina jest właśnie przy mnie. Kto by pomyślał, że przez 3 tygodnie można tak zżyć się z innymi. I z tym domem.
_________
Tak o to skończyłam ten rozdział słuchając w kółko piosenki Ellie Goudling- Burn. Musieliście dłuuuugo na niego czekać ale tak mi się nie chciało pisać.. Rozdział zamierzałam dodać wczoraj, ale mama wifi wyłączyła. Ahhh No to.. Do napisania blogerki :******

6 komentarzy:

  1. Trutu, wchodzę i patrzam: twój rozdział! *-* Specjalnie, czytałam od początku całą historię <3 Rozdział, jak zwykle cudny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <333333333 Wchodziłam kilka razy dziennie i patrzałam czy dodałaś rozdział i jest ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na next
    po prostu bardzo
    fajny
    wróciłam na blog http://moja-wersja-hoa.blogspot.com/
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  4. http://tajemnicedomuanubisasibunanubis.blogspot.com/?m=1 zapraszam dopiero zaczynam :)))

    OdpowiedzUsuń